Zgodnie z Waszym zamówieniem nowe #merytorycznie , dzisiaj chwytamy za temat przywołania!

Długo zastanawiałam się jak ugryźć ten temat, żeby z jednej strony był merytoryczny i zawierał jakieś konkrety przydatne w realnej pracy z psem, a z drugiej… chciałam uniknąć pisania oczywistych oczywistości (jak np. „weź na spacer smaczki i nagradzaj psa jak wraca” ?). Uznajmy więc, że będzie to spis dziesięciu szczegółów, które w mojej opinii są najczęściej pomijane w nauce przywołania. A jak wiemy… diabeł tkwi właśnie w szczegółach! Jeśli macie problemy z przywołaniem to Waszym zadaniem jest zrobić solidny rachunek sumienia przy każdym punkcie. Może to właśnie jeden z tych punktów będzie brakującą cegiełką?

Marzeniem każdego z nas jest móc puścić swojego psa luzem, bez smyczy, ze spokojnym sercem i poczuciem, że niezależnie od sytuacji pies wróci na nasze zawołanie. Jeśli oczekujecie dziesięciu magicznych sztuczek, których wprowadzenie w życie spowoduje, że za 2 tygodnie będziecie mogli wszędzie chodzić z psem bez smyczy… to nie ten adres 😉
Natomiast jeśli lubicie pracować ze swoim psem, wiecie, że przywołanie to MIESIĄCE nauki i jesteście na etapie poszukiwania inspiracji do dalszych treningów, to jak najbardziej dobry adres! 🙂

Tradycyjnie zachęcam do dyskusji, pytań i rozwiewania wątpliwości!

Przed Wami 10 szczegółów, które mogą mieć ogromny wpływ na przywołanie Waszego psa! ?

1. Przemyślany wybór komend i ich definicja.

Na przywołanie potrzebujecie HASŁO, którego nie wolno psu zignorować. Hasło-świętość i definicję tego hasła, bo jak chcecie wytłumaczyć psu znaczenie jakiegoś słowa jak Wy go nie znacie? ?
Ja na przywołanie stosuje bardzo charakterystyczne, przedłużone imię, którego nie stosuje w normalnej, codziennej komunikacji. Wy możecie oczywiście z powodzeniem wybrać jedno z popularnych jak „do mnie” czy „wrrrrróć”. Następnie musicie jasno określić co to hasło dla Was znaczy. Dla mnie reakcja na przywołanie to:

  • momentalny „odwrót” w stronę przewodnika,
  • użycie galopu w trakcie powrotu do przewodnika,
  • pojawienie się bardzo blisko przewodnika (w zasięgu ręki) i nie oddalanie się,
  • utrzymanie koncentracji na przewodniku i/lub nagradzaniu do komendy zwalniającej z pracy „ok,koniec” czy „ok, biegaj”.

Dlatego właśnie rozróżniam wyraźnie, za pomocą innej komendy, przywołanie od zwykłej reakcji na imię. Przy zwykłej reakcji na imię oczekuje od psa zwrócenia na mnie uwagi, kontaktu wzrokowego i/lub podążania w tym samym kierunku, w którym ja podążam. Nie musi się natychmiastowo „meldować” przy mnie.
Istotne jest też to, że komenda na przywołanie to taka, której nie można „wyłamać”, więc bardzo jej pilnuję. Używam wtedy, kiedy mam pewność, że zadziała i powtarzam raz. Brak rekacji oznacza „spaloną” komendę. Różni trenerzy podają, że za JEDNĄ zignorowaną komendą musi stać 15-30 następnych ze 100% piękną reakcją… więc jak Wam się nie chce, to nie kuście losu ?

2. Przebywanie blisko przewodnika i podążanie za nim jako rzeczy, którą należy nauczyć i wzmacniać!

Coś co jest chyba jednym z najbardziej NIEdocenianych elementów w pracy z psem. Ja uwielbiam to budować i pielęgnować. Chce wytłumaczyć moim psom, że podążanie za mną, oferowanie kontaktu, oferowanie bycia blisko, praca blisko mnie, mój dotyk i często komunikacyjnie „presyjne” gesty – to wszystko niesie dla psa niesamowite korzyści, otwiera dostęp do wspaniałości, do nagród, do środowiska czy np. rzucenia frisbee. Dzięki temu, docelowo, nawet przy dużym dyskomforcie czy olbrzymich rozproszeniach nie boję się, że pies poczuje potrzebę oddalenia się. Nie mam problemów z momentem odpięcia ze smyczy czy z momentem zapięcia na smycz i skończenia spaceru. I co istotne – nie czekam, aż pies zaczyna mieć z tym problem. Już jak jest malutki, słodziutki i z natury chce gonić swojego człowieka – wzmacniam to. Chcę, żeby pies przy mnie czuł się komfortowo i żeby było to dla niego bardzo łatwe, ponieważ eliminuje dzięki temu, wiele problemów z posłuszeństwem w życiu codziennym.
W sesjach szkoleniowych moment podążania za mną traktuje jako kryterium, którego wymagam od psa i za które zostaje on mocno wynagradzany. Wierzę mocno, że buduje to doskonałą bazę pod późniejsze, trudniejsze elementy szkolenia psa. Teraz wiem to jeszcze bardziej ?, bo mam psa który nie miał wzmacnianego takiego podejścia do sprawy i tuż po adopcji poświęcałam na to większość sesji szkoleniowych… Dodatkowo liczne obserwacje dowodzą, że psy, które nie mają problemów z pracą i przebywaniem blisko człowieka, mają również łatwiejszy „start” w nauce zabawowego aportu i nawet w czystej zabawie, pozbawionej kryteriów, często wybierają zabawę ze swoim człowiekiem ?
Wklejam Wam tu ultrasłodki filmik z Bułką w wieku 12 tygodni z sesji w nowym środowisku: https://youtu.be/RB6XzuRxt2g

I filmik z naszej rozgrzewkowej zabawy w gonienie człowieka i akceptacje „bliskich kontaktów” z Ravką: https://youtu.be/EfRJ33rW5Ds

3. Konkurencyjna impreza w stosunku do imprezy, na którą wybiera się pies ?

Chciałam dać niezwykle barwne porównanie i zawsze na warsztatach przychodzi mi do głowy właśnie impreza. Jeśli Twój pies właśnie podjął decyzję, że leci na imprezę z kumplami z osiedla i będą się dziko gonić do upadłego, a Ty go wołasz i „w zamian” oferujesz szkolną nieudaną potańcówkę „do mnie, siad i masz nudny smakołyk wprost w fafle”… to jak myślisz co wybierze Twój pies?
Oczywiście nikt z nas nie chce być zmuszony do tańczenia macareny, żeby móc zawołać psa do siebie, ale niestety, MUSICIE w to włożyć trochę wysiłku. Oczywiście wszystko sprowadza się do atrakcyjnego nagrodzenia psa. I to atrakcyjnego DLA DANEGO psa!! Naprawdę, posiadając psa, jesteście zobligowani do tego, żeby go poznać. Jego upodobania, preferencje i rzeczy/zabawy/przedmioty/sytuacje, za którymi „wskoczy w ogień”. Bez motywacji nie ma działania, więc pies musi mieć OGROMNĄ motywację, żeby do Was wrócić. Uwierzcie mi, że większości, nawet bardzo „żartych” psów, nie wystarczy to, że macie kawałek kiełbasy… (chociaż oczywiście może to pomóc ?). Musicie codziennie pracować nad jakością swojego nagradzania. I naprawdę nie chodzi tu o to, żeby zawsze latać i kwiczeć. Dla niektórych psów to może być wręcz przytłaczające! Chodzi o to, żeby poszukać takiej nagrody i formy jej wydawania, która będzie dla psa atrakcyjna i osadzi się wysoko w jego systemie wartości ☺️
Jeśli chcielibyście używać w tym celu zabawki bądź jedzenia to mogę Was odesłać do wcześniejszych postów z cyklu #merytorycznie o zabawie (https://paulaguminska.pl/2020/04/niezamierzona-presja-podczas-zabawy-co-moze-spowodowac-dyskomfort-u-twojego-psa/) oraz o nagradzaniu jedzeniem (https://paulaguminska.pl/2020/04/nagradzanie-jedzeniem-pulapki-i-wazne-aspekty-podczas-pracy-na-zarcie/).

4. Gry i zabawy związane z „interakcją” z przewodnikiem.

Bardzo często w dużym pobudzeniu widzimy obrazek, kiedy pies owszem, biegnie w stronę przewodnika, ale… potem radośnie go mija lub nagle „odbija” w bok tuż przed nim ? albo wraca żółwim tempem, bo przy człowieku niestety nie spodziewa się niczego fajnego. Żeby tego uniknąć możemy dołożyć jeszcze jedną cegiełkę do całego tego procesu skutecznego przywołania! Pokazać psu, że w bliskiej odległości od przewodnika mogą dziać się różne ciekawe rzeczy. Ba, możemy nawet pokazać mu, że „napieranie” na człowieka też jest super, a często psy wolą wykonywać ćwiczenia/sztuczki, przy których inicjatywa wychodzi niejako od nich samych („to ja Ciebie dotknąłem, a nie Ty mnie złapałeś!”). W ramach tego punktu możemy uczyć psa przeróżnych wymyślnych sztuczek, ale możemy też na sztuczki zamienić przyziemne czynności, jak np. łapanie za obrożę (polecam jeden z elementów programu „Recallers” u Susan Garrett, który nazywa się „Collar Grabs”, a w ogóle jak szukacie inspiracji do przywołania to polecam CAŁY PROGRAM!!).
Bez zbędnego gadania pokażę Wam kilka naszych gier związanych z tym punktem!
FILMIK z naszymi zabawami blisko ciała: https://youtu.be/3VEAetSI9tQ
Zabawa z łapaniem za obrożę na filmiku Ravki w punkcie 2 (https://youtu.be/EfRJ33rW5Ds).

5. Rozproszenia i rezygnacja z atrakcyjnych bodźców.

Często jest tak, że ludzie narzekają na brak przywołania u psa i chcieliby pracować tylko nad tym, nie łącząc problemu z przywołaniem z innymi aspektami życia i współpracy z psem. Mam dla Was smutną wiadomość – to jest ze sobą ściśle połączone ? Jeśli pies w obecności innych przedstawicieli swojego gatunku nie jest w stanie skupić się na poleceniach właściciela, to raczej nie ma szans, że odwołacie go z zabawy z nimi. Jeśli pies wchodząc do lasu ma rozbiegany wzrok, miota się na lince i nie reaguje na najprostsze komendy – nie ma szans, że puszczony luźno odwoła się od zapachu zwierzyny (nie mówiąc już o pogoni za nią). Jeśli uczycie swojego psa w domowym zaciszu różnych sztuczek i umiejętności, a po wyjściu na osiedle pies „udaje, że nic nie umie!” to naprawdę nie ma co liczyć na to, że nauczycie go skutecznego przywołania.
Zmierzam do tego, że musicie zacząć rozpatrywać rozproszenia jako wyzwania, poziomy w Waszej „psiej grze”. To rozproszenie czy ten bodziec, przy którym Waszego psa „odcina” jest w tym momencie tym najtrudniejszym levelem. Znajdźcie (nawet wypiszcie sobie!!) 10-20 łatwiejszych sytuacji i trenujcie, stopniowo wchodząc na coraz wyższe poziomy w Waszej grze ? Nie można oszukiwać, halo halo!! Przecież w trakcie gry nie można na starcie „odblokować” ostatniego poziomu i cieszyć się zwycięstwem!! Musicie sumiennie natrzaskać punktów i „odblokowywać” jeden poziom za drugim. Zresztą… co to za frajda grać w grę, w której są np. tylko trzy poziomy?! ?
Moje przywołanie z Ravką w ciągu ostatnich dwóch miesięcy rozwinęło się z levelu 2/100 do poziomu… 65/100. Przeszłam już 63 levele!! Ale nadal trochę przed nami… teraz zaczynają się te trudniejsze, zabawa jest wspaniała ?

6. Kontrolowanie swoich reakcji w obliczu pobudzenia.

Kolejna rzecz do odhaczenia! Może Wam się wydawać, że niezbędne tu będą niesamowicie trudne i zaawansowane ćwiczenia, bo punkt brzmi zbyt mądrze (mówili mi, żeby używać mądrych słów, bo to sprawia wrażenie, że jestem mądrzejsza niż jestem ?), ale nie! Znów kłania Wam się codzienna praca z psem i trening przy okazji normalnych, życiowych czynności. Mam tu na myśli np. moment przygotowywania posiłku dla psa, wychodzenia na spacer, rozpoczęcia zabawy i wieeeeleee innych. Chodzi o umiejętność psa do powstrzymania się od impulsywnych reakcji na rzecz grzecznych zachowań, w celu „odblokowania” dostępu do tego, na czym psu zależy.
Ja bardzo dużo rzeczy związanych z tą umiejętnością „przemycam” w postaci ćwiczeń na legowisku (i między innymi dlatego tak bardzo je lubię!) oraz przy okazji zabawy zabawkami. Kluczem w tych ćwiczeniach jest jasna komunikacja, wyzwania dobrane do psa (czyli np początkującemu psu czy szczeniakowi nie układamy porcji karmy na nosie i łapkach i czekamy 10min aż przestanie się ślinić… albo psa, który dopiero wdraża się w zabawę, nie zmuszamy do siedzenia i ignorowania latających i ruszających się zabawek tuż pod jego nosem…) i SUKCESY, czyli udane powtórzenia i nagradzanie psa za podjęcie odpowiedniego wyboru 🙂
Jeśli pies potrafi kontrolować swoje zachowanie w obliczu rozproszeń i wizji „dzikości” – łatwiej będzie mu skontrolować swoją chęć do dostania się do czegoś, od czego Wy właśnie chcecie go odwołać ?
Pokażę Wam tu jedno z pierwszych i najprostszych ćwiczeń z jedzonkiem i legowiskiem, które wprowadzam jako małe kroczki budujące bazę pod odwołanie od pokus 🙂
FILMIK: https://youtu.be/c2nfnQmi1BY

7. Komenda zwalniająca z roboty.

Przy ćwiczeniach związanych z przywołaniem konieczne będzie, żeby pies zrozumiał, do którego momentu ma utrzymywać koncentrację na przewodniku. W przypadku bezpiecznych rozproszeń, możemy sobie nawet pozwolić na to, żeby po zwolnieniu nagrodzić psa „środowiskowo”, czyli dać mu dostęp do tego, czego pragnął. Przykładowo – spacerujemy, z daleka widzę znajomego psa, nasze psy się lubią bądź są w stosunku do siebie neutralne. Mój pies już wypatrzył tamtego i „bardzo, bardzo, koniecznie już teraz musi się z nim, przywitać i w ogóle widzę też ciocię, którą znam, ona zawsze jest z tym psem i daje mi parówki, muszę już teraz”. Z takiej sytuacji mogę swojego psa odwołać, nagrodzić za to przy sobie, a następnie zwolnić i pozwolić mu na przywitanie. Pies odnosi same korzyści – korzyść z przyjścia do nas, a ostatecznie i tak to co sam chciał dostać. Ale tu właśnie jest kwestia komendy zwalniającej z roboty, bo chcemy uniknąć kolejnego „znanego obrazka”: pies zjada smakołyk z ręki i momentalnie ucieka w kierunku bodźca, od którego został właśnie odwołany. To my w tym momencie kontrolujemy dostęp do tych wspaniałości jakie oferuje środowisko i pies ma możliwość odbiegnięcia od nas dopiero po komendzie na koniec roboty.
U mnie przy kilku psach jest to o tyle istotne, że gdyby odbiegały kiedy chcą to zanim nagrodziłabym piątego to pierwszy już byłby np. głęboko w lesie ?

8. Nie potrafisz kontrolować psa – musisz kontrolować środowisko!!

Najprostszy i najtrudniejszy punkt jednocześnie. Najtrudniejszy dla osób, które mają miłe i grzeczne pieski, które „nic nie zrobią tylko chcą się przywitać”. Uhhh… Niestety, ale jeśli Wasz pies nie jest przygotowany do przebywania luzem, bez smyczy w określonych warunkach to po prostu musicie mieć go na smyczy/lince/pasie. Ja nienawidzę linek treningowych, mam do nich jakieś niesłychanie negatywne uczucia (i trochę nawet nie wiem czemu), ale przez to wkładam niesamowicie dużo pracy w stopniowanie trudności jeśli chodzi o warunki w jakich ćwiczę z psami. Jednak po adopcji dorosłego psa zaopatrzyłam się w dwie profesjonalne linki z biothane i korona mi z głowy nie spadła podczas ich używania (chociaż czapka i duma trenerska mi spadły nie raz, jak musiałam nad tym ustrojstwem skakać i rozplątywać z tego łapy psów, również tych, które się na jej końcu nie znajdowały ?). Trzeba bardzo uważnie dobierać środowisko do ćwiczeń i to często w najdrobniejszych aspektach. Na przykład co z tego, że znajdziecie pustą łąkę jak będzie pełna krowich placków, a Wasz pies to ich miłośnik? ? Co z tego, że trenujecie na zamkniętym placu jak zostawiliście na wierzchu torbę pełną ukochanych zabawek psa, a on jest typem złodziejaszka?
Ten punkt wymaga zdolności myślenia, analizowania sytuacji i troszkę wyobraźni, żeby przewidzieć pewnie okoliczności, ale traktuje moich czytelników z szacunkiem, więc wierzę w Was ?

9. Końcówka zachowania, czyli co dzieje się przy człowieku?

Znowu trochę rozbicie wszystkiego na najmniejsze elementy, ale czuję potrzebę, żeby to napisać. Utarł się jakiś schemat, że przywołanie oznacza, że pies wraca, siada przed przewodnikiem, patrzy na niego i otrzymuje wtedy nagrodę (często z poklepaniem po głowie ?). Dlaczego? Nie wiem, ale sportowe posłuszeństwo i jego elementy to co innego niż życiowa umiejętność powrotu do właściciela! Naprawdę, nigdzie w żadnym życiowym poradniku, nie jest napisane, że pies po przywołaniu musi usiąść i na Was patrzeć. Na żadnym spacerze nie spotkacie sędziego, który przyzna Wam punkty i powie „hmm…. No tak, 5/10, bo nie usiadł przed panią!”. Przywołanie jest Wam potrzebne po to, żeby funkcjonować z psem w społeczeństwie. Wystarczy więc, że Wasz pies tylko (hue, hue, „tylko”… ?) do Was przyjdzie i Wy będziecie mogli go wtedy zapiąć na smycz, przytrzymać czy „unieruchomić” chwilowo w komendzie. Jak będzie wyglądała końcówka zachowania – to zależy od Was. U nas docelowo przywołanie ma być przyjściem do ręki (również do pustej ręki!!!),i możliwością chwycenia obroży/szelek, a jeśli ja nie sięgam „po psa”, to oznacza, że należy oczekiwać na dalsze wskazówki (np. „siad”). Na etapie nauki, wzmacniania (a wzmacniać to trzeba całe życie, oj już Wena mnie tego nauczyła ?), podnoszenia kryteriów, trudniejszego środowiska – nagroda w 80-90% przypadków jest w ruchu! Dopiero jak mam skupionego na sobie psa, który za mną podąża to wymagam na przykład komendy „siad” czy „pac” i pozostania w bezruchu. Osobno nawet ćwiczę to, że pies z mega aktywnego trybu pogoni potrafi przyjąć statyczną pozycję i w niej wytrwać co mogliście obserwować na filmikach załączonych do poprzednich punktów.

10. Nawyk ruchowy, pamięć mięśniowa i te sprawy, czyli…. ILOŚĆ POWTÓRZEŃ!!!

Słuchajcie, nie da się zrobić przywołania bez robienia przywołania. Załóżcie sobie codziennie 2 sesje po 2-5 minut i naprawdę odsetek udanych przywołań w Waszym życiu wzrośnie 🙂
Na filmiku Ravki, który oglądaliście przy okazji lektury punktu drugiego zrobiłyśmy 12 przywołań!
Pies powinien działać odruchem po usłyszeniu przywołania. Jeśli będziecie go wołać tylko wtedy, kiedy musicie, bo wymaga tego sytuacja to możecie go nauczyć odruchu przeciwnego… Taaaaak, jest wiele psów, które po usłyszeniu przywołania zaczyna się rozglądać na boki i kombinuje „aha, co się takiego fajnego pojawiło z czego muszę zrezygnować?!”. Zdecydowanie chcecie odruchu prawidłowego, czyli po usłyszeniu swojego przywołania piesek leci do Was w pełnym galopie ? A żeby to uzyskać potrzebuje wiele, WIELE ale to WIELE powtórzeń, które właśnie tak wyglądają. My wpletliśmy to jako nasz rytuał spacerowy. Co jakiś czas sobie przywołam któregoś pieska, żeby mu przypomnieć na czym ta „sztuczka” polega ? Jeśli zdarzy mi się jedno nieidealne przywołanie to przez następne kilka dni mam plan „udowodnię Ci dlaczego warto przychodzić do paniuni!” ? A że mamy pięć psów, a z czterema pracuję na codzień to… jest co robić!!!
A jeśli „nawyk ruchowy” i „pamięć mięśniowa” to pojęcia dla Was nowe to odsyłam do definicji! Warto ?

Na dziś to tyle z mojej strony. Pamiętajcie, że to nie jest instrukcja „jak nauczyć przywołania”. To raczej zbiór inspiracji do treningów, które mogą doprowadzić do polepszenia przywołania Waszego psa!!
Życzę Wam udanych treningów i wielu skutecznych przywołań! ?

EDIT: aaaaaaaaaa, przepraszam za literówkę na zdjęciu z wpisu!!!! ale wstyd ? ale wpis już zaczął krążyć po fejsbukach, więc tak to pozostawię… bez komentarza 😉