No to obiecywane #merytorycznie na kwiecień!!

Dzisiaj poruszamy kolejny temat, który zebrał bardzo dużo poparcia z Waszej strony w ostatnim głosowaniu: Niezamierzona presja podczas zabawy z psem – co może powodować dyskomfort u Twojego psa?

Na wstępie chciałam zaznaczyć, że będę tu poruszać głównie temat ZABAWY. Moje założenie jest takie, że ZABAWA ma sprawiać PRZYJEMNOŚĆ. I mi i moim psom! Dlatego tak mocno skupiam się na swobodzie, spontaniczności i nastroju psa w trakcie wspólnych pląsów. 
Świadomość tego jakie działania, ruchy czy schematy mogą wywierać na psie presje są niezwykle istotne. Na przykład dlatego, że w innych życiowych sytuacjach można ich świadomie użyć… 
Rozróżniam nawet ZABAWĘ od PRACY NA ZABAWKĘ. Nie rozpoczynam PRACY NA ZABAWKĘ dopóki nie potrafię się z moim psem bawić, a on nie potrafi bawić się ze mną.
Zaznaczam również, że „prawdy” i opinie zawarte w tym wpisie to moje doświadczenia i moje zdanie na ten temat. W większości są one podparte głównie praktyką. Nie musicie się z nimi zgadzać, ale dość często zgadza się z nimi duża ilość psów  ?

Zabawa jest bardzo wartościowym narzędziem szkoleniowym i w sporcie i w życiu codziennym. Jeśli odpowiednio nastawimy psa do zabawy z nami, zbudujemy jej wartość i oboje będziemy czuć się swobodnie w jej trakcie to będziemy mieli „coś” na czym psu bardzo zależy!
Jeśli po lekturze tego wpisu pojawią się w Waszej głowie jakieś pytania – zapraszam do merytorycznej dyskusji   Zdaję sobie sprawę, że niektóre rzeczy mogą kłócić się z Waszymi dotychczasowymi doświadczeniami szkoleniowymi…. Na dodatek skupiłam się na takich rzeczach, które często u „zwykłego” psa, który lubi zabawki, nie mają aż takiego wpływu. Wpływ zaczyna być widoczny wtedy kiedy trafiamy na problemy podczas zabawy.
Chciałam też zaznaczyć, że jest to dla mnie bardzo istotny temat, dlatego ciągle czuję, że nie został on wyczerpany, mimo dziesięciu obszernych punktów. Jestem też UZALEŻNIONA od obserwacji danej pary pies&przewodnik na żywo, właśnie w trakcie wspólnej zabawy. Dlatego nadal jeżdżę i prowadzę seminaria, bo tylko to daje mi możliwość „testów na żywych zwierzętach” 


No to jedziemy!!

1. Sukces psa vs. sukces przewodnika.


Najprościej ujmując temat: za każdym razem kiedy zostajesz z zabawką w ręku, a pies ją puścił/wypluł/stracił/wpisz dowolne – jest 1:0 dla Ciebie, a za każdym razem kiedy pies został z zabawką w pysku, a Ty ją straciłeś/puściłeś/oddałeś psu – jest 1:0 dla psa. 
Kto chciałby zawsze przegrywać? Jeśli każda Wasza zabawa kończy się wynikiem 6:1, 5:3, 15:2 itp. dla Ciebie to najczęściej NIE buduje pozytywnego stosunku psa do zabawy  można przegrać bitwę, jedną czy drugą, ale fajnie jak ostatecznie wygra się wojnę. Jeśli każda „wojna” będzie przegraną psa to będzie się to objawiało różnymi problemami: niechęcią do zabawy zabawkami, problem z aportowaniem, problem z puszczaniem na komendę, nerwowość przy przewodniku, outruny po złapaniu zabawki, niszczenie dysków, „zabijanie” zabawek, odsuwanie się od wyciągniętej ręki przewodnika….
Temat długi i rozwlekły, ale wniosek jest jeden – PSY LUBIĄ WYGRYWAĆ. Dla wielu z nich jest to idealne zakończenie „wspólnego polowania” 
Od razu odpieram Wasze wątpliwości. NIE, nie wpływa to źle na puszczanie na komendę. NIE, nie wpływa to na to, że pies potem maniakalnie lubi bawić się sam (jeśli od początku delikatnie wdrażacie w to swoje kryteria).
Załączam krótki filmik poglądowy. Na filmie Honda – mój najbardziej pobudliwy pies, ma bardzo silny popęd łupu (np. sporo silniejszy niż wielki i czarny samiec Nismo 😉 ), uwielbia zagryzać zabawki (ale NIGDY nie robi tego w trakcie zabawy ZE MNĄ). Honda pokazuje, że można kochać szarpanie, mordowanie, zagryzanie, kochać samą zabaweczkę i… bez problemu się z nią rozstawać w zabawie  Honda nie ma żadnego problemu z oddawaniem, puszczaniem i aportowaniem również w stresie podczas zawodów przy tłumach ludzi kibicujących jej występom i NIE potrzebuje do tego drugiej zabawki 
FILMIK:  https://youtu.be/iobJGNobt3Q

2. Wspólna zabawa w przeciąganie/szarpanie i ruchy „dzikiej flądry” 


Szarpanie czy przeciąganie to umiejętność, element i składowa zabawy, którą MOCNO pielęgnuję! Poprawia chwyt, rozwija chęć przebywania przy przewodniku (bo nikt nie umie się tak wspaniale szarpać jak pańcia!), daje nam bazę pod spontaniczny, zabawowy aport, daje nam możliwość nagradzania psa i rozładowania jego emocji. Ale… bardzo często NIE umiemy bawić się tak, żeby nasz pies czerpał z tego przyjemność.
Mam Wenę (he, he… nazwij dobrze psa i cały czas „masz wenę” ? ) i dwójkę jej dzieci – każde z nich preferuje trochę inny rodzaj zabawy w przeciąganie!! Wasze ruchy przy zabawie w przeciąganie powinny być płynne, „długie” i „wychodzić” bardziej z barku i centrum ciała, niż z dłoni i przedramienia. NIE chcemy wyrwać psu zabawki z pyska, chcemy zachęcić go do mocniejszego chwytu i aktywności w zabawie.
Dla psa z wysokimi popędami ruch Waszej ręki nie będzie miał aż takiego znaczenia, często mimo dyskomfortu pies i tak będzie kontynuował zabawę, ale „odbije się” to np. na nerwowym chwycie.
Natomiast przy wrażliwszych i delikatniejszych psach, ruchami „dzikiej flądry” możemy doprowadzić do całkowitej niechęci do zabawy zabawkami!!
Szarp się Z PSEM, a nie psem…. 
Załączam filmik poglądowy z Nismo i jego reakcją na zbyt gwałtowny ruch ręką… sześcioletni pies, który trenuje sport oparty na zabawie zabawkami i aportuje szybko, chętnie i bezbłędnie!!!!
FILMIK: https://youtu.be/wNfJvrzltS4

3. Pozycja konfrontacyjna i kontakt wzrokowy.


Znowu coś co może być bardzo presyjne dla wrażliwszych osobników. Jeśli macie zbudowaną z psem dobrą bazę pod zabawę to dodanie takiej presji może wpływać nawet na większe zaangażowanie futrzaka w zabawę  Natomiast jeśli jakość zabawy wisi na włosku to efekt będzie przeciwny… Na Waszą pozycję frontem do psa i nachylanie się połączone z wyciąganiem rąk w kierunku ukochanego zwierzaka, pies może owszem zareagować ruchem… ale często w drugą stronę  Kojarzycie te obrazki kiedy pies leci z łupem w stronę przewodnika i w ostatnim momencie mija go, przebiegając dalej? No właśnie ? Coś nie zagrało. Napierania na przewodnika, kiedy znajduje się on frontem do psa, uczę osobno, najpierw na żarcie. Docelowo żaden z moich psów nie ma problemu z tym, że na nie „napieram”, a wręcz przeciwnie w określonej pozycji to one napierają na mnie.
Musicie jednak pamiętać, że na etapie nauki wspólnej zabawy i aportowania może być to wygaszające dla psa. Spróbujcie go zachęcić, żeby przyniósł do Was zabawkę odchodząc od niego bokiem, kucając, zachęcając żeby to pies naskoczył i napierał na Was, a nie odwrotnie.
Reakcja na takie konfrontacyjne gesty będzie też zależna od preferencji psa. Są takie zwierzaki, które lubią zabawę w takim „stylu” (często np. teriery), ale bywają też takie, które przestają się szarpać zabawką, gdy się na nie spojrzy!!!

4. Za dużo wymagań, za mało swobody.


Trochę nawiązując do punktu 1., zabawa może przestać przypominać zabawę, kiedy będziemy próbowali od początku nałożyć na nią za dużo reguł. Ja pracując z psami, używam na początku tylko jednej zabawki, dlatego że chce żeby pies bawi się ze mną i przychodził do mnie, a nie do mojej drugiej zabawki. Od początku daje mu dużo swobody (poprzez wygrywanie), ale jeśli jeszcze nie umiem kontrolować psa to kontroluję środowisko. Np. bawię się w domu, w pokoju, bez rozproszeń, bez innych rozsypanych zabawek. Używam zabawki, której mi nie szkoda (np. nie daje psu z zapędami do mordowania wygrywać zabawki z owczego futra za 90zł  ). Dodatkowo jeśli spodziewam się, że pies „wymknie się” spod mojej kontroli to po prostu mówię „koniec!”. A „koniec” oznacza: jesteś wolny, rób co chcesz. Uczę więc psa, że od czasu jak powiem jego imię, do czasu aż powiem „koniec”, obowiązują moje zasady, a po słowie „koniec” pies może robić na co ma ochotę. Ze względu na to, że pies nie zna na początku moich zasad… „koniec” pada od razu jak daje psu zwyciężyć zabawę w przeciąganie  Dając mu tym samym ogromną swobodę, ale już ucząc jednocześnie, że docelowo to ja kończę zabawę (a to jest dla mnie bardzo istotne pod kątem sportowym).
Jeśli pies ma ochotę polatać z zabawką w kółko – może, jeśli ma ochotę zanieść ją w krzaki i sobie z nią leżeć – może, jeśli chce ją „podziamgać” – może. Interweniuje tylko wtedy jeśli gryzienie zabawki łączy się ze zjadaniem jej elementów, ale to już temat na praktyczną sesję   Dlaczego może to wszystko robić? Dlatego, że powiedziałam „koniec”.

5. „Przymus” wymiany.


Wymianę zabawek wprowadzam na etapie, kiedy potrafimy z psem bawić się jedną zabawką. Wymiana wymianie nie równa i nie jest moim celem krytykowanie wymiany zabawek jako ogółu. Wręcz przeciwnie – uważam, że to bardzo cenna umiejętność i każdego swojego psa uczę wymieniać swoje łupy (również te lepsze na te gorsze, no bo docelowo najlepszy ma być ten u mnie  ). W końcu trenuję frisbee i robię freestyle, gdzie pies musi płynnie przechodzić między 8-10 dyskami. Zostawiać je na ziemi czy oddawać do ręki.
Jednak za wczesne i zbyt „twarde” wprowadzanie wymiany z moich doświadczeń może popsuć nam trochę zabawę u psów wrażliwych lub tych, które posiadanie łupu traktują jako największą wartość. Dlaczego? Dlatego, że żeby wymienić zabawkę, trzeba PUŚCIĆ tę pierwszą. Rozstać się z nią, porzucić, zostawić…. 
Ja uczę psy na wstępie, że jak coś do mnie przyniosą to tego nie stracą. Chcę, żeby uważały, że najwspanialsza rzecz na świecie jaką można zrobić z zabawką to przynieść ją do przewodnika i super się bawić  Dlatego „przymus” wymiany kłóci się z głównym założeniem.
Dodatkowo jeśli już wprowadzam wymianę (u wielu psów bardzo szybko, np. Honda i Nismo płynnie wymieniali zabawki w wieku ok 9-12 tygodni (wiem, bo mam na to dowody filmowe!) to pierwszą zabawkę, od której zaczynamy zabawę, daję psu wygrać. Nie trzymam obu zabawek w ręce przez całą zabawę.
Daję mu wybór – masz, zwyciężyłeś swój łup i teraz się zastanów czy fajniej jest samemu czy jednak wymienisz na tę CUDOWNĄ, LEPSZĄ, WSPANIAŁĄ i OLŚNIEWAJĄCĄ, którą ja mam w ręce  A że wcześniej budowałam wartość zabawy z przewodnikiem to mam duże szanse na zwycięstwo (jeszcze jak tak zaplanuje trening, że t druga jest lepsza w mniemaniu psa to już w ogóle!). 

6. Długość sznurka w zabawce, amortyzatory i inne bajery….


Wybór zabawki nie jest bez znaczenia!! Kiedyś myślałam, że znam kilka zasad jakich zabawek NIE wybierać na start. Psy nauczyły mnie pokory ciągle spotykam jakiś delikwentów z nietypowymi upodobaniami. Jest jednak kilka „zasad ogólnych”, na które warto zwrócić uwagę.
Po pierwsze długość sznurka. Jeśli pies ma problem z bliskością człowieka i negatywnie reaguje na „osaczanie”, dopiero uczy się szarpać – wybieram zabawki z długim sznurkiem. Wiele wrażliwszych psów już na przysunięcie ręki do pyska reaguje puszczeniem łupu, więc na początku staram się to ograniczać. Dodatkowo daje mi to możliwość „podarowania” psu przestrzeni przy chęci przechwycenia zabawki i kontynuowania zabawy. Oczywiście nie dotyczy to łupowych potworów, którym wszystko jedno gdzie trzymacie łapę na ich zabawce, jak cos to jeszcze Was w nią ugryzą 
Po drugie amortyzator. Szczerze mówiąc nie rozumiem fenomenu zabawek z amortyzatorem. Z moich obserwacji najlepiej szarpią się nimi takie psy, które nie potrzebują żadnych słodkich futer, cukierkowych piłek i mięciutkich materiałów. A często zabawki z amortyzatorem są łączone z takimi rzeczami właśnie dla „wrażliwych” psów. Dla tych silnych to trafia do mnie argument, że człowiekowi może być łatwiej. Z moich doświadczeń wynika, że wrażliwe psy lubią czuć się silniejsze niż są, lubią mieć kontrolę nad siłą z jaką się bawimy i lubią jak sznurek jest napięty. Amortyzator wprowadza duże zamieszanie odnośnie tych szczegółów. Dodatkowo… daję psu dużo wygrywać. Zdarzyło mi się trzasnąć Wenę piłką i metalową sprzączką startówki w czoło, bo amortyzator nam „odskoczył”  Trochę jak guma w majtkach, co to za przyjemność z takiej dostać ?
Piłki, struktura szarpaka, materiał, grubość, elastyczność to sprawa indywidualna. Naturalnych futer używam przy psach, które w ogóle mają opory przed zabawą (często udaje się je „włączyć” w pogoń owieczki czy króliczka), ale już przy psach, które się bawią, ale np. nie aportują wybieram szarpaki, które nie stymulują do samodzielnej zabawy (nie umiesz kontrolować psa, to kontroluj środowisko, do znudzenia ? ).

7. „Ukochane” zabawki.


Często ludzie boją bawić się tymi najcudowniejszymi, najbardziej atrakcyjnymi dla danego psa zabawkami. Dlaczego? Dlatego, że boją się o możliwość jej odzyskania. Jest to często efekt braku zaufania (obustronnie) i tego, że pies WIE, że MUSI przynieść. Ja staram się doprowadzić do sytuacji, że pies CHCE przynieść – bo wtedy atrakcyjność zabawki wpływa na aport i zabawę tylko pozytywnie 🙂 Oczywiście na etapie nauki nie skazuje się świadomie na porażkę próbując zamienić ukochany szarpak z owcy na nudną skarpetkę, ale docelowo chce móc pobawić się z psem wszystkim.

8. Przytłaczające odgłosy.


Oczywiście pewnie nie raz słyszeliście, że trzeba dużo z siebie dać i być ATRAKCYJNYM, żeby pies chciał się z Wami bawić i zainteresował się zabawą. Tylko czy zastanawialiście się co w oczach psa czyni Was atrakcyjnym? Owszem, nasz głos pomaga. Często określony ton, emocje w głosie, nagradzanie głosem wpływają pozytywnie na stan zaangażowania czy szybkość psa. Jest jednak cienka granica, na którą trzeba uważać. Do którego momentu Wasz głos i dzikie tańce są MOTYWUJĄCE, a w którym momencie zaczynają być PRZYTŁACZAJĄCE. Szczególnie przy psach wrażliwcach można zaobserwować, że właścicielowi chce się bardziej niż psu 😉 Pies zamiast budzić się i podejmować zabawę, odchodzi na bok i gryzie trawę, albo wącha wybitnie interesujący zapach, co jakiś czas zerkając na właściciela. Jeśli brzmi znajomo spróbuj podejść do tego od drugiej strony. Zastanów się jakie Twoje zachowanie, ruch zabawki czy zachęta będą najbardziej MOTYWUJĄCE i daj psu przestrzeń do aktywności w zabawie!

9. Problemy zdrowotne.


Jeśli włożyliście naprawdę dużo pracy w próby rozbawienia swojego psa i ciągle efekt Was nie zadowala, warto pomyśleć o wizycie u dobrego lekarza weterynarii lub fizjoterapeuty. Nie wszystkie problemy zdrowotne dają objaw w postaci wyraźnej kulawizny czy np. gorączki. Warto sprawdzić psa w badaniu palpacyjnym czy nie ma w jego ciele jakiś napięć czy bolesności, zrobić badanie krwi czy serca. Może okazać się, że „blokowanie” się Twojego psa ma głębszą przyczynę i żadne seminarium z zakresu zabawy nie rozwiąże problemu.

10. Relacja z psem na co dzień i jego przeszłość.


To jak wygląda codziennie funkcjonowanie psa bardzo mocno rzutuje na jego nastrój podczas zabawy. Jeśli macie konflikt w życiu codziennym albo w efekcie wcześniejszych działań szkoleniowych Twój pies jest przytłoczony – początkowo ciężko będzie „otworzyć” go na wydzielanie z siebie aktywności w zabawie. To samo dotyczy dorosłych adoptowanych psów z trudną lub nieznaną przeszłością. Nie oczekuj od Twojego adoptowanego przyjaciela, że już od razu czy po miesiącu, dwóch zacznie szaleć za zabawkami i radośnie wciskać je w Twoją dłoń. Bardzo wiele psów, które miały „barwną” przeszłość potrzebuje nawet roku, żeby się otworzyć!!

Gratuluje wszystkim, którzy dobrnęli do końca! Jasne ramy zabawy też są ważne, dlatego teraz Was zwalniam… „okej, koniec!” ?